Spotkanie z historykiem IPN-u dr Sławomirem Cenckiewiczem na temat:  Likwidacja Wojskowych Służb Informacyjnych, jako przezwyciężanie postkomunizmu w Polsce. Nowy Jork, Dom Weterana Polskiego, 7 lutego 2007.
 


Okręg 2. Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce dnia 7 lutego 2007 r. urządził w Domu Weterana Polskiego w Nowym Jorku spotkanie z dr Sławomirem Cenckiewiczem, historykiem Instytutu Pamięci Narodowej, który kierował pracami komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI). Poniżej prezentujemy tekst wystąpienia dr S. Cenckiewicza: 
 

DLACZEGO ZLIKWIDOWANO 
WOJSKOWE SŁUŻBY INFORMACYJNE?

Po wygranych wyborach przez Prawo i Sprawiedliwość w 2005 roku z inicjatywą ustawodawczą rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych wystąpił prezydent RP Lech Kaczyński. Ustawa ta została uchwalona przez Sejm 9 czerwca 2006 r. Za przyjęciem tej ustawy głosowała również opozycyjna Platforma Obywatelska. Ustawa ta przewidywała powołanie dwóch komisji: weryfikacyjnej i likwidacyjnej. Komisja weryfikacyjna z Antonim Macierewiczem (wiceministrem Obrony Narodowej) na czele, miała się zająć weryfikacją wszystkich żołnierzy WSI (około 2300 osób) w pierwszym rzędzie tych, ktorzy chcieli dalej pracować w wywiadzie wojskowym lub w kontrwywiadzie. Komisja likwidacyjna na czele z dr S. Cenckiewiczem, miała za zadanie inwentaryzację całego majątku WSI (majątku trwałego i zasobów ludzkich m.in. agenturę), zapewnienie dla komisji weryfikacyjnej dostępu do materiałów archiwalnych WSI, podział majątku WSI na rzecz budowanego obecnie nowego wywiadu wojskowego i kontrwywiadu. Obie komisje, tj. weryfikacyjna i likwidacyjna zostały powołane do życia 22 lipca 2006 r. Data przypadkowa ale jakże symboliczna, bowiem dzień dzień 22 lipca w propagandzie komunistycznej obchodzony był jako Święto Odrodzenia, tj. narodzin PRL-u. Komisja likwidacyjna WSI liczyła łącznie 24 osoby, w tym 15. z nich było dotychczasowymi pracownikami WSI, a więc sytuacja nie do pozazdroszczenia dla przewodniczącego Komisji. Na szczęście jego zastępcą  był Piotr Wojciechowski, zdecydowany i bezkompromisowy zwolennik likwidacji poskomunistycznych wojskowych służb specjalnych, a sekretarzem komisji był dr Filip Musiał z oddziału IPN w Krakowie co dawało gwarancje, że prace komisji likwidacyjnej nie zostaną sparaliżowane. Już na wstępie prac tejże komisji okazało się, że w minionej dekadzie w pracach WSI decydujący głos miał pion wywiadowczy, natomiast kontrwywiad wojskowy nie liczył się wcale i nie miał żadnych osiagnięć. Nic też dziwnego, że przez minione 15 lat  polski kontrwywiad wojskowy nie wykrył żadnego szpiega rosyjskiego. Trzech szpiegów pracujących w wojsku polskim dla wywiadu rosyjskiego, o czym swego czasu informowały media, wykryły nie polskie służby wojskowe, lecz służby cywilne. Sytuacja ta jednoznacznie wskazywała, że polski kontrwywiad wojskowy na kierunku wschodnim praktycznie nie istniał. 

Podczas prac komisji likwidacyjnej, której skład osobowy jak i same prace były tajne, zanotowano kilka przecieków do prasy, i to do prasy o specyficznym rodowodzie, tj. dziennika "Trybuna" i tygodnika "Nie". Świadczyło to jednoznacznie o kontaktach funkcjonariuszy WSI z tymi mediami.

Czym w istocie były likwidowane Wojskowe Służby Informacyjne?  Służby te były kontynuacją wojskowych służb komunistycznych tj. Wojskowej Służby Wewnętrznej (kontrwywiad) i Drugiego Zarządu Sztabu Genetralnego LWP (wywiad). Była to kontynuacja w sensie personalnym, mentalnym a nawet fizycznym, np. te same budynki, sprzęt itp. Elity z poprzednich LWP-owskich służb, stanowiły w większości po 1991 roku elitę Wojskowych Służb Informacyjnych, zwłaszcza dotyczyło to kadr kierowniczych i pionu wywiadu wojskowego. O tym, że WSI zostały stworzone na wzór i podobieństwo komunistycznych służb specjalnych swiadczył fakt, że pierwszy projekt struktury WSI napisał w 1990 roku sam generał Kiszczak (minister spraw wewnętrznych w czasach rządów Jaruzelskiego, Rakowskiego i Mazowieckiego).  Pomagał mu w tym gen. Buła, ostatni szef PRL-owskiej Wojskowej Służby Wewnętrznej, który zasłynął z tego, że w ostatnich miesiącach swojego urzędowania rozkazał skopiować aktualną kartotekę polskiego kontrwywiadu wojskowego i przekazał ją ...Rosjanom. Tak to chroniono wówczas interesy państwa polskiego. 

Elita kadr utworzonych w 1990 roku Wojskowych Służb Informacyjnych w większości szkolona była wcześniej w ZSRR w Moskwie na specjalnych kursach GRU, tj. sowieckich wojskowych służb wywiadowczych. Część żołnierzy z Wojskowych Służb Informacyjnych przeszła też szkolenia w KGB, tj. sowieckich cywilnych służbach wywiadowczych. Trzysta osób z kierownictwa WSI to byli ludzie po kursach w GRU i KGB. Na sześciu szefów WSI, czterech było właśnie po takich kursach. Byli to gen. Bolesław Izodorczyk, gen. Konstanty Malejczyk, kontradmirał Kazimierz Głowacki i ostatni szef WSI, gen. Marek Dukaczewski, który skończył kurs GRU w sierpniu 1989 r. Taki kurs przeszedł również jeden z poźniejszych generałów Wojska Polskiego, Andrzej Tyszkiewicz, jeden z szefów polskich oddziałów wojskowych w Iraku. 

Na kursach w Moskwie w latach 80-tych, które trwały od 3 do 13 miesięcy, część polskich oficerów zostało zwerbowanych jako płatni agenci rosyjskiego wywiadu wojskowego lub cywilnego. Dla niepodleglej Polski jest to poważny problem. 

Po upadku komunizmu w Polsce i przystąpieniu Polski do NATO oczywiste było, że Rosjanie będą chcieli pozyskanych polskich agentów wykorzystać do swoich celów. Komisja likwidacyjna WSI znalazła wiele dowodów, że takie działania ze strony Rosjan były podejmowane. W 1992 roku w okresie prawicowych rządów premiera Jana Olszewskiego, już po opuszczeniu przez wojska radzieckie terytorium Polski, zaobserwowano wzmożony ruch wywiadu rosyjskiego zmierzającego do zaktywizowania do swoich celów polskich oficerów, którzy w przeszłości kończyli kursy GRU i KGB w Moskwie. Za ich pośrednictwem wywiad rosyjski przystąpił do tworzenia na terenie dawnych baz sowieckich w Polsce gospodarczych spółek polsko-rosyjskich. Na szczęście dla Polski premier Jan Olszewski, wbrew prezydentowi Lechowi Wałęsie, podpisując w Moskwie polsko-rosyjską umowę gospodarczą, w ostatniej chwili wykreślił z przygotowanego porozumienia punkt o tworzeniu tego rodzaju spółek na terenach dawnych baz sowieckich.

W początkowych latach 90. powstała w WSI w pionie Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego dobra inicjatywa zbadania problemu agentury rosyjskiej w szeregach Wojska Polskiego. Operacja ta nosiła kryptonim "Gwiazda". Pod tym kątem zbadano cały korpus dowódczy Wojska Polskiego. Okazało się, że po 1991 roku w Polskim Wojsku na dowódczych stanowiskach było około 3 tysięcy oficerów, którzy skończyli kursy GRU i KGB w Moskwie! Część z owych kursantów złożyła oficerom WSI dokładne relacje jak te kursy przebiegały i jak prowadzono werbunek do sowieckich służb specjalnych. Zaskakujace jest to, że na tych kursach wogóle nie uczono polskich oficerów technik operacyjnych stosowanych przez wywiad sowiecki wobec państw zachodnich. Zamiast tego poznawano wiedzę z analizy brytyjskich i amerykańskich służb wywiadowczych, które tradycyjnie uznawano za wrogie dla Układu Warszawskiego. Kursanci otrzymywali bardzo dużą dawkę wykładów ideologicznych, np. z historii partii i doktryny komunistycznej, czyli takie typowe pranie mózgów. Był także wykład n/t pozafrontowej działalności NKWD. Polscy kursanci przyswajali sobie wiedzę o sukcesach jakie w latach 1944-45 odnosiło NKWD na terenie Polski w walce z polską reakcją na tyłach Armii Czerwonej, tj. w zwalczaniu polskiej partyzantki niepodległościowej. Najciekawszym jednak wątkiem tych kursów było to, że w latach 1985-89 kursanci uczyli się jak mają się zachowywać na wypadek, gdy tzw. "pierestrojka" i "głasnost" doprowadzą do likwidacji państw komunistycznych i materiały służb specjalnych zaczną wypływać na światło dzienne. Bardzo dokładnie instruowano ich, że w takich sytuacjach mają zaprzeczać, że są to fałszywe materiały, albo nic nie znaczące.  Jednym słowem używać mają takich argumentów z którymi nagminnie spotykamy się w obecnie w naszych realiach, zwłaszcza w obiegu medialnym. 

Wspomniana wyżej operacja "Gwiazda" realizowana była jeszcze po 1995 roku, tj. po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Aleksandra Kwaśniewskiego. Po wygraniu drugich wyborów prezydenckich w 2000 roku Aleksander Kwaśniewski na nowego szefa WSI mianował gen. Marka Dukaczewskiego. Jedną z pierwszych decyzji gen. Dukaczewskiego było zamknięcie sprawy operacji o kryptonimie "Gwiazda", ponieważ on sam był jednym z podmiotów tejże operacji, której zadaniem było, przypomnijmy, rozpoznawanie rosyjskich wpływów m.in. w Wojskowych Służbach Informacyjnych. 

Wojskowe Służby Informacyjne zajmowały się kontrolą życia publicznego w Polsce, jednakże nie rządziły wszystkim. Służby te kontrolowały życie publiczne w sposób odcinkowy, wybierając sobie do obserwacji te obszary, którymi były szczególnie zainteresowane, np. media, gdzie werbowano dziennikarzy i osoby, które były odpowiedzialne za zatrudnianie kadr w telewizji, gazetach i stacjach radiowych. Kadrowcy z mediów pozyskami przez WSI, zajmowali się m.in. typowaniem zatrudnianych przez siebie dziennikarzy do zwerbowania ich przez WSI. Służby te zajmowały się też zakładaniem nowych gazet, zwłaszcza lokalnych w rejonach kraju będących w sferze ich szczególnego zainteresowania. 

Wojskowe Służby Informacyjne bardzo też interesowały się pracami legislacyjnymi, tj. pracami nad ustawami w rządzie, kancelarii prezesa Rady Ministrów, Sejmie i Senacie. Agenci WSI otrzymywali zadania rozpracowania planów i pracy naczelnych organów władzy państwowej nad przygotowaniem ustawy o wojskowych służbach informacyjnych, które do 2000 roku nie działały według odrębnej ustawy, lecz w ramach regulacji ustawowych przewidzianych dla ministerstwa obrony narodowej. 

WSI interesowały się archiwami PRL-owskich służb specjalnych, które trafiły do zbiorow IPN-u oraz  procesami lustracyjnymi osób, które w przeszłości były agentami wojskowych służb informacyjnych, np. w głośnej sprawie b. premiera Józefa Oleksego, czyniono starania aby nie został on skazany jako kłamca lustracyjny. Józef Oleksy jako agent współpracował z tzw. agenturalnym wywiadem operacyjnym w czasach PRL-u. Była to tajna jednostka  wywiadu wojskowego LWP, która była wzorowana na siatce wywiadowczej sowieckiego GRU. Józef Oleksy jako agent wywiadu operacyjnego LWP przygotowywany był do szerzenia idei komunistycznej na zapleczu frontu po zajęciu krajów Zachodniej  Europy przez sowiecką Armię Czerwoną i sprzymierzone z nią Ludowe Wojsko Polskie, konkretnie na terenie Danii, która miała być podbita i okupowana przez Ludowe Wojsko Polskie.

Następnym obszarem zainteresowania WSI było lokowanie pieniędzy z własnego funduszu operacyjnego w różnego rodzaju firmy i przedsięwzięcia biznesowe na terenie całej Polski. Były to tzw. firmy przykryciowe, które miały służyć do maskowania właściwych zadań prowadzonych przez wojskowe służby specjalne. Rzeczą charakterystyczną dla tych firm i biznesów było to (w odróżnieniu od podobnych działań służb specjalnych krajów zachodnich, które zazwyczaj są skrupulatnie kontrolowane i rozliczane), że firmy te nie przynosiły zysków i szybko bankrutowały, np. niektóre wydawnictwa, albo agencje turystyczne organizujące wyjazdy handlowe na tanie zakupy do Kaliningradu. Firmy te po jakimś czasie ogłaszały bankructwo i lądowały w rejestrze dłużników, stając się obiektem zainteresowania państwowych służb skarbowych. Nieudaczni oficerowie WSI działający jako cywilni prezesi owych firm, rejestrowani byli z imienia i nazwiska w państwowym rejestrze dłużników co było skandalem, ponieważ podstawową zasadą służb specjalnych zawsze jest, aby nie zwracać na siebie uwagi.

Następną forma aktywności WSI było lokowanie swojej agentury na najwyższych szeblach administracji publicznej, np. w administarcji Sejmu i Senatu. Takie osoby towarzyszły np. w podróżach zagranicznych marszałków Sejmu i Senatu, oraz wpływały na ustalanie harmonogramu prac obu tych Izb. 

WSI dbały, aby mieć swoje osobowe źródła informacji w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa związanych z bezpieczeństwem energetycznym Polski, zwłaszcza w tzw. spółkach paliwowych. Służby wojskowe nie zrobiły nic, gdy pojawiało się istotne zagrożenie dla tej strefy gospodarki narodowej. W dokumentach WSI nie znaleziono żadnego dokumentu mówiącego o sytuacji, gdy jeden z najbogatszych polskich obywateli jedzie z upoważnienia prezydenta Polski do Wiednia, aby tam spotykać się z b. agentami komunistycznych służb specjalnych oraz by prowadzić z wysłannikami wywiadu rosyjskiego rozmowy na temat sprzedaży polskiego sektora paliwowego rosyjskim spółkom naftowym. WSI nie dostrzegała w tym żadnego zagrożenia dla państwa polskiego.

Wojskowe Służby Informacyjne po 1989 roku potrafiły wyrobić sobie pozycję autonomiczną wobec naczelnych organów władzy państwowej. Praktycznie do 2006 roku żaden rząd niepodległej Polski nie kontrolował WSI i nie ingerował w ich działalność. Nic zatem dziwnego, że WSI funkcjonowała tak jakby po 1989 roku nie zaszły w Polsce żadne istotne zmiany polityczne. Mentalność kadry kierowniczej WSI świadczyła o tym najlepiej; oficerowie ci czuli się kontynuatorami PRL-u; wielu z nich podkreślało, że są synami oficerów Informacji Wojskowej z 40. i 50. ubiegłego wieku. Przypomnijmy, że Informacja Wojskowa w tamtych czasach była zbrodniczą strukturą w Ludowym Wojsku Polskim, która miała na swoim koncie zamordowanie wielu najlepszych polskich patriotów z okresu II wojny światowej, zwłaszcza wybitnych oficerów Armii Krajowej.

Mówiąc o współczesnej kadrze WSI należy też zaznaczyć, że wywodziła się ona ze specyficznej jednostki służb komunistycznych, tzw. oddziału "Y".  Była to elitarna jednostka składająca się z ponad 30 osób, która powstała w 1983 roku w ramach struktury II Zarządu Sztabu Generalnego LWP, tj. wywiadu wojskowego.  Jednostka ta zajmowała się przestępczymi, kryminalnymi akcjami poza granicami PRL, których celem było pozyskiwanie, jak to pisali oficerowie WSI w swoich raportach, pozabudżetowych środków finansowych potrzebnych na operacyjne działania Wojskowych Służb Informacyjnych. W ramach tych akcji wypracowano sposoby na przejmowanie spadków po osobach pochodzących z Polski, które bezpotomnie zmarły w krajach zachodnich. W takich przypadkach WSI podstawiały rzekomych spadkobierców, wcześniej fabrykując dla nich polskie dokumenty poświadczające jakoby ich pokrewieństwo ze zmarłą osobą. W latach 80. ub. wieku przejęto w ten sposób około 10 tysięcy spadków, których wysokość nie jest jeszcze wiadoma. Okazuje się, że ta kryminalna akcja przejmowania zagranicznych spadków nie była polskim "wynalazkiem"; wymyślili ją na początku lat 70. pracownicy węgierskiego wywiadu komunistycznego, którzy w ramach internacjonalistycznej współpracy udostępnili go wywiadom z zaprzyjaźnionych krajów wspólnoty socjalistycznej. W przypadku polskiego wywiadu wojskowego akcja ta trwała jeszcze po 1989 roku, tj. już po powstaniu rządu premiera Tadeusza Mazowieckiego.

Oddział "Y" zaangażowany był też w sprawę Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ). Przy pomocy swojego najcenniejszego agenta Grzegorza Żemka ps. Dick, dyrektora wykonawczego FOZZ, który większość życia spędzał na Zachodzie poznając gruntownie funkcjonowanie gospodarki kapitalistycznej, WSI wyprowadzały pieniądze z państwowego FOZZ-u i inwestowały je na Zachodzie w różne przedsięwzięcia kapitałowe pozorując, że operacje te służą zmniejszaniu polskiego zadłuzenia zagranicznego. W rzeczywistości było to kolejne kryminalne przedsięwziecie, które Wojskowym Służbom Informacyjnym i ich agentom przynosiły poważne dochody a straty dla Skarbu Państwa. W 1989 roku Grzegorz Żemek zapewniał swojego oficera prowadzącego, że jeśli WSI umożliwią mu dalszą nieskrępowaną działalność na dotychczasowym stanowisku, to on jest w stanie zapewnić tym służbom dochód w wysokości 500 milionów dolarów rocznie! Dokumenty WSI w tej sprawie (znajdujące się w wyodrębnionym, zastrzeżonym zbiorze w IPN) nigdy nie zostały udostępnione prokuraturze cywilnej, która prowadziła śledztwo w sprawie FOZZ-u. 

Przy inwentaryzacji majątku WSI odkryto w tzw. rezerwach funduszu operacyjnego, złoto i precjoza będące pozostałością przedwojennego skarbu Funduszu Obrony Narodowej, tj. składanych dobrowolnie przez społeczeństwo darów na rzecz wzmocnienia polskiej armii. Skarb ten w 1939 roku zdołano ewakuować na Zachód, skąd po wojnie został przewieziony z Londynu do Polski przez gen. Stanisława Tatara, płk. Mariana Utnika i płk. Stanisłwa Nowickiego, którzy poszli na współpracę z polskimi władzami komunistycznymi. Oficerowie ci zostali wkrótce oskarżeni o szpiegostwo i po sfingowanym procesie skazani na długoletnie kary więzienia. Natomiast skarb FON-u w został w większości rozkradzony przez włodarzy PRL-u, a jego resztki przechowywano w WSI jako rezerwy kapitałowe na wypadek "Z.W.", tj. zagrożenia wojny. W 2006 roku oficerowie zarządzający finansami WSI stali na stanowisku, że zachowana w WSI mała część skarbu FONU-u nie jest własnością społeczną, ponieważ są to ....aktywa wypracowane przez polski [komunistyczny] wywiad! Komisja Likwidacyjna WSI w swoim raporcie końcowym wystąpiła z wnioskiem, że odnaleziona w sejfach WSI część dawnego skarbu FON-u nie powinna być przekazywana do dyspozycji tworzonego od nowego polskiego wywiadu i kontrwywiadu, a powinna zostać przekazana na cele społeczne, np. na wypłatę zapomóg dla rodzin ofiar stalinowskiej Informacji Wojskowej. 

Swój wykład dr Sławomir Cenckiewicz zakończył konkluzją, że likwidacja Wojskowych Służb Informacyjnych była warunkiem budowy IV Rzeczypospolitej.

Po wykładzie dr Cenckiewicz odpowiadał na szereg pytań zadawanych przez licznie zgromadzonych słuchaczy. To bardzo interesujące spotkanie przeciągnęło się do późnych godzin wieczornych.
 

Opracował: Teofil Lachowicz
 
 

Powrót do archiwum wydarzeń
 
 


Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, Okręg 2.
17 Irving Place
New York, NY 10003
tel. 212-473-0580; fax: 212-982-2755
email: info@pava-swap.org                                                        PRZEJDŹ DO STRONY GŁÓWNEJ SWAP